Jestem (ponownie) na etapie projektowania drukarki do tekturek i zastanawiam sie co by mozna bylo poprawic w wersji 2.0 :) i doszedlem do wniosku ze najslabszym ogniwem jest podawanie _wsadu_, czyli tekturek wielkosci A5 i grubosci powiedzmy 0.5mm W obecnej mam zrobiony zasobnik - tekturki leza jedna na drugiej, a po dnie slizga sie pazurek grubosci jednej tekturki i doslownie _zbija_ ze stosu ta lezaca na samym dnie. O to zeby nie przeszlo wiecej niz jedna dba belka ze szczelina okolo 0.8mm. Teoretycznie wszystko dziala wysmienicie, ale w praktyce bywa roznie, czasami tekturki sa powyginane mocno, czasami maja slabe brzegi (jak gdyby byly z makulatury) i rozwarstwiaja sie przy zbijaniu. W kazdym razie jak jest wszystko poustawiane i tekturki sa dobrej jakosci to mam wydanosc na poziomie 180szt/min praktycznie bez zaciec Czesciej natomiast jest tak, ze po zrobieniu kilkudziesieciu trafi sie jakas ktora nie ma zamiaru przejsc i zablokuje (bardzo czesto na chwile) podajnik.
Szukam wiec pomyslu na podajnik nie robiacy sobie nic z faktu ze tekturki moga byc lekko krzywe. Raczej odpadaja wszystkie pomysly typu drukarka i jej podawanie papieru z racji ilosci drukowanych tekturek (slabo liczac wychodzi 15k dziennie).
Zastanawialem sie nad polozeniem pasow ruchomych i na nich tekturki... tylko jak zrobic zeby nie poszly dwie, najlepiej bylo by tez gdybym wiedzial (wykrywal) krawedz kazdej - musze przeciez wiedziec gdzie robie nadruk. Obecnie mam tak, ze podajnik jest wolniejszy od przesuwu - szczeliny pomiedzy tekturkami robia sie wiec naturalnie.
Moze ktos ma jakis fajny pomysl? THX.
__ Pzd, Irek.N.