Cześć
Dzisiaj popołudniu zabiłem kreta - i to nie jednego. Latalem na dużej łące koło Lublina nad cudna rzeką Bystrzyca. Pierwszy kret prawie zakończył się w owej rzece, cale szczęćie zachowałem zimną krew i "wylądowałem" na drzewach. Wynik - to uszkodzona lekko lotka - 10 min i naprawiona. Modelik znowu w górze, niestety zaczeło lekko wiać. Latalo się coraz gorzej, oczywiście głowa goraca tego faktu nie zauważyła:-)). Efekt końcowy byl taki, że podczas startu z holu gumowego ostro zawialo na jakichś 30 m i przełamało dzwigar główny plata - efekt końcowy łatwy do przewidzenia. Aha czy na holu gumowym zawsze tak buja podczas wiatru??.
Straty : Przełamane skrzydlo pozbyte lotek. Wylamane stery kierunku i wyskości. Lekko przebity przud kadluba (Balsa wzmocniona laminatem szklanym).
Pewnie się zastanawiacie z czego się tak cieszę - odpowiedz jest dość prosta - elektronika w stanie nienaruszonym przetrwala - zero jakichś tam połamanych trybów w serwach, czy ukruszonym kwarcow.
Model w ciągu tygodnia się odbuduje oczywiście wzmocniony ( dzięki Bogu to moja wlasna konstrukcja i wiem co i jak było robione).
Mam zrobiony hol z gumy 30 m + 40 m linki , czy to dobrze czy też musi być przedłużony do standardowych 100 linki?
Mam nadzieję że nie zanudziłem.
Pozdrawiam z uczuciem ulgi Adam Krzowski