Użytkownik "Konrad Anikiel" snipped-for-privacy@gmail.com napisał w wiadomościnews: snipped-for-privacy@w9g2000yqa.googlegroups.com...
> On 23 Mar, 15:48, "Tomek" <labeo7 snipped-for-privacy@poczta.onet.pl> wrote: >
> > Bzdury. Nigdy nie widziałeś doktorów w przemyśle? To nie są ludzie od > > (...)
>
> Oczywiście, że są. Miałem na myśli, że tytuł doktora wówczas nie ma takiego
> znaczenia natomiast liczą się tylko pewne umięjętnosci, które potrzebne
> firmie. Nie spotkałem jeszcze firmy, w której obsada stanowiska wiązałaby
> się koniecznością posiadania stopnia doktora - chyba, że są to jakieś
> prywatne ośrodki naukowe, ale w tej chwili odbiegamy znacznie od polskich > realiów.
Właściwie każda firma ma jakiś tam ośrodek naukowy, o różnej skali. Od szopy na zapleczu do czegoś w rodzaju uniwersytetu. Niektóre funkcje są postrzegane przez szefostwo jako przekraczające możliwości analityczne przeciętnego inżyniera, dlatego szuka się jednostek wybitnych. A że laski w HR i laski w agencji rekrutacyjnej nie potrafią odróżnić jednostek wybitnych od jednostek ściemniających, a mają przyprowadzić szefowi działu na review najwyżej pięciu zawodników, to od razu szukają człowieka z tytułem doktora, bo to daje największą szansę zakończenia procesu rekrutacji i otrzymania płatności za fakturę.
Stąd uważam, że w przemyśle posiadany stopień naukowy jest zupełnie
> drugorzędny, natomiast na uczelniach jest on wyznacznikiem postępów w pracy.
Ależ oczywiście, to nie jest ten sam świat, ale jak już A.L. raczył był zauważyć, te dwa światy mają niepuste przecięcie. Powiem nawet że jedni są dla drugich.
Podobnie hierarchia stanowisk w przemyśle jest zupełnie nie związana ze
> stopniem naukowym, natomiast na uczelni posiadanie danego stopnia jest
> często warunkiem koniecznym, aby objąć dane stanowisko.
Ale są zaszeregowania na liście płac i niektóre firmy mają w polityce przewidziany dodatek do pensji za tytuł naukowy.
Konrad