Pierwszy lot i związane z nim komplikacje innego rodzaju...

Mała rada na przyszłość. Jak model spadnie w wysokich trawach/zbożu nie wolno stracić zimnej krwi i odwrócić ani na moment wzroku z miejsca upadku. Trzeba sobie wyznaczyć punkt orientacyjny w tle, w okolicy na linii Ty - miejsce lądowania i iść na tej podstawie po linii prostej, w przeciwnym razie człowiek ma tendencję do chodzenia po łuku, a w wysokim zbożu, przejdziesz obok takiego modelu w odległości 2m i go nie zauważysz. Powodzenia w poszukiwaniach! Robert

Reply to
Robert 'Heyoan' Gadomski
Loading thread data ...

Na szukanie modelu jest pare sposobow. Oczywiscie najlepiej miec "brzeczyk" czyli male urzadzonko w modelu, ktore reaguje glosnym dzwiekiem i dziala po wlaczeniu jakiegos kanalu. Wtedy znajdujesz szybko na sluch, chyba, ze kretowanie bylo na tyle silne, ze odlaczyly/zniszczyly sie akumulatorki/brzeczyk. Kolejna sprawa to taka, ze model zazwyczaj jest DALEJ niz nam sie to wydaje patrzac gdzie spada. Najwazniejszy jest KIERUNEK. Czyli model spada w danym miejscu i patrzymy na jakis charakterystyczy punkt w lini my-miejsceprzyziemienia-cos w tle i idziemy dokaldnie na ten punkt. Po drodze w zakresie +/- 2m prawo/lewo musimy natknac sie na nasza zabawke (lub nie ;oP) Przydatna jest druga osoba, ktora stanie dokladnie w miejscu z ktorego obserwowales upadek i bedzie Cie naprowadzac (komorka?) czy na pewno idziesz idealnei po lini prostej.

Jesli model spadnie w wysoka kukurydze to podczas szukania co pare metrow kladziemy sie plackiem i rozgladamy dookola. Tam sa tylko lodygi i widac wiecej.

Mi raz model spadl w duze pole kukurydzy. Szukalem go okolo 10 minut i znalazlem go na jedynej polnej drodze przecinajace to wielkie pole ;o)

Reply to
sector

W razie czego poczekaj do żniw ;D

A tak na poważnie to można iść z aparaturką i włączać ją i wyłączać co parę metrów. Serwa wydają charakterystyczny dźwięk i jeżeli akku się nie odczepiły i nie rozładowały do końca to można będąc w odległości do ok 15-20 m usłyszeć krzyki samolotu :)

Pozdr. P.

Reply to
socholWYTNIJTO

Po tygodniu przerwy powróciłem z urlopu prosto do mojego motoszybowca. Zastosowałem wszystkie wskazówki odnośnie wyważania, oraz pierwszych lotów, których mi tutaj udzielono. Jedynie FMS nie wchodził w rachubę, bo po prostu nie mam windowsa, a ten tylko na nim chodzi. Jako, że jestem człowiekiem upartym i technicznie nie aż tak daremnym, zabrałem mojego starannie złożonego motoszybowca na wielką łąkę. Najpierw ćwiczenia na sucho, bez śmigła, w kierunku pola pszenicy. Wytrymowałem model, latał puszczony z ręki przyzwoicie prosto. Super, pomyślałem sobie i zacząłem kierować modelem wypuszczonym z ręki, ale nadal bez śmigła. Po kilku próbach poczułem się na siłach i założyłem śmigło. Start z ręki i mój pierwszy prawdziwy lot ! Hurra. Model latał kilka minut, może trochę się zataczając, ale i tak z grubsza w tym kierunku, w jakim chciałem. Zmiana wysokości o kilka metrów w górę i w dół, zataczający się łuk w prawo i w lewo, ale nie aż tak tragicznie i myśl : kto to napisał, że bez ćwiczeń na FMS nauka latania nie ma sensu ? Kiedyś nie mieli FMS, a w końcu latali :) Ledwo sobie to pomyślałem, przeciągnąłem za bardzo, model na wysokości ok 10 i w odległości 50 - 70 m podążył ku matce Ziemi znikając w pszenicy. Nie jest tak źle, pomyślałem i poszedłem w kierunku glebowania. Nic. Nie ma go tam gdzie powinien być. Może wrył się cały pod ziemię? ;) Aż takiej prędkości to przecież nie miał, więc taka możliwość odpadła. Jak można nie widzieć modelu o rozpiętości prawie 1 m i z czerwonymi skrzydłami w zbożu które jak wiadomo jest żółte lub czasem zielone? Dookoła nie było żywego ducha, więc nikt nie mógł by mi ani pomóc, ani podwędzić. Poszukiwania trwały od godz. 19:00 do 22:00. Później i tak już było ciemno. Dziś rano zacząłem szukać od 5:30 i sam już nie wiem, jak to jest możliwe, że nie mogę go znaleźć. Po pracy znowu jadę na miejsce katastrofy, tym razem z posiłkami. Przeczeszemy to pole. Chyba, że mi jakiś rolnik wsadzi widły w plecy, co wcale nie jest aż tak nieprawdopodobne. W myślach już szacuję straty... model, 2 serwa hiteca, odbiornik, regler, akumulator... brrrrr... wolę nie myśleć. Żona by mnie zabiła, gdyby się dowiedziała, że utopiłem w zbożu jakieś 7 baniek... Ona była za inwestowaniem w akcje... ;)

Reply to
Jaroslaw Sapula

snipped-for-privacy@poczta.onet.pl napisał:

To była moja pierwsza myśl, ale pomyślałem o wielkim kilkutonowym Bizonie, który robi z mojego modelu sieczkę. Z drugiej strony, pewnie mógł by powstać pierwszy na świecie chleb z serwem Hiteca. Albo bułka 35 Mhz.

Miałem taki pomysł, chodziłem z aparaturką i nasłuchiwałem, zagłuszały jednak świerszcze i inne gady. Niczego nie udało mi się usłyszeć. Miałem także nadzieję że może usłyszę bim, bim z reglera, gdy spadnie napięcie. Także nic.

Pozostaje tylko metoda: chłop koło chłopa w rzędzie, marsz przez zboże i zobaczymy co z tego będzie. Najchętniej zamknął bym dzisiaj firmę i napisał kartkę: Nieczynne z powodu poszukiwań zaginionego samolotu. Była by sensacja.

Reply to
Jaroslaw Sapula

snipped-for-privacy@poczta.onet.pl napisał:

Jak długo wytrzymają akumulatory jeśli nie używa się silnika ani serw (odbiornik niczego nie odbiera z nadajnika)? Dzisiaj na pewno są już nieżywe. Minęło 16 godzin od katastrofy.

Reply to
Jaroslaw Sapula

Mnie na małej łące model poleciał w trawę, szukałem godzinę, chodząc systematyczne ze skokiem jakies trzy metry. Drugim razem byłem z dziewczyną i namierzała mnie, kiedy nie rozumiałem co mi gestykuluje, zawołałem ją i szukaliśmy razem, to było bardzo udane szukanie! Do dzisiaj mnie dziewczyna namawia, 'nie masz tam czegos do poszukania?'.

Pozdrawiam, jan

Reply to
jot77

Cześć,

sprawdzałem kiedyś zasięg MC 24. Nadajnik był na górze Gerlitzen w Austrii, a model z odbiornikiem ok. 1000m niżej na ziemi (w modelu podwójna przemiana i PCM Graupnera). Odległość pomiędzy nadajnikiekm i modelem według dokładnej mapy topograficznej wynosiła ok. 8 km!!! Dało się sterować bez zakłóceń, ale trzeba dodać, że w pobliżu nie było innych pracujących nadajników.

Cała ta zabawa była przygotowaniem do nie zrealizowanego jeszcze zakładu. Ten zakład polega na tym, że model szybowca wystartowany na Gerlitzen ma być do połowy drogi (4 km) pilotowany przez pilota na górze. Potem przejmie pilot stojący ny dole i tamże wyląduje. Piloci mogą mieć pomocników z silnymi lornetkami. Zmiana pilota na komendę krótkofalówką lub komórką. Szybowiec może być jaskrawo pomalowany i może mieć pomoc w postaci odpalanej świecy dymnej dla złapania orientacji. Różnica wysokości zapewnia (tak na oko) swobodnie dolot bez konieczności wykręcania w termice.

Zakład stoi już od kilku lat ale zapewniam, że będzie kiedyś (przy następnej wyprawie w Alpy) zrealizowany. Nie omieszkam poinformować :-)

Pozdrawiam Piotr

formatting link

Reply to
Piotrp_de

Ciąg dalszy perypetii.

Wczoraj po południu zastosowałem następującą metodę: Samochód co 5 metrów stawiałem na drodze przy podejrzanym polu, wchodziłem na dach (mogłem stać na relingu) i obserwowałem z góry. Niestety nic. Po pracy pojechałem w to miejsce z posiłkami, mając zamiar brutalnie przeczesać to pole. Na miejscu zastałem dwóch facetów, którzy oglądali interesujący mnie obszar i coś gestykulowali. Moi pomocnicy chcieli uciekać bojąc się dostać widłami w plecy. Uciekli w końcu chowając się do samochodu.

Ja postawiłem wszystko na jedną kartę i podszedłem do tych facetów. Mieli srogie miny, ale grzecznie się przedstawiłem, zapytałem czy to ich pole i powiedziałem, co mi się przytrafiło. Okazało się nagle, że korzystali z usług naszej firmy i mieli ze mną już do czynienia. Widocznie wydawałem się im sympatyczny i musieli być zadowoleni z naszych usług, bo przestali mieć groźne miny i z wielką chęcią obiecali pomoc :) Wytłumaczyli mi, że to jest bez sensu w tej chwili, bo zniszczymy zbyt wiele, a efekt może być mizerny. Jedyna szansa to faktycznie czekać na żniwa, które będą za ok 3 tygodnie. Powiedzieli, że z kombajnu widzą dokładnie wszystko, nawet małe przedmioty, zanim wpadną do maszyny (nawet takie jak gniazdo ptaka). Niestety muszę czekać te 3 tygodnie. Elektronikę pewnie szlag trafi. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że coś przetrwa opady deszczu. Szanse są może jakieś 50 - 50, bo kadłub jest laminatowy, odbiornik starannie zapakowany w taką gąbkę i wciśnięty do środka kadłuba. Gorzej z serwami i reglerem. Może się też zdarzyć, że ktoś przypadkiem natrafi na model i go zabierze. Chyba muszę się rozglądać powoli za nowym wyposażeniem. Pierwszym zakupem będzie brzęczyk.

Moja rada dla innych świeżych modelarzy: nawet wściekle czerwony model o rozp. 1m łatwo zgubić w wysokiej trawie lub zbożu. Brzęczyk kosztuje 35 zł. Warto w niego zainwestować, oraz trzymać się wskazówek opisanych w tym wątku przez doświadczonych lataczy.

Reply to
Jaroslaw Sapula

Addriano napisał:

znalazłem ostatnio na allegro

Reply to
Jaroslaw Sapula

Cześć,

Wygląda na to że gubienie modelu to typowy problem.

Dwa tygodnie temu "uciekł" koledze trenerek ~1.4m rozpiętości oklejony jaskrawopomarańczową folią. Dokładnie rzecz biorąc, brak doświadczenia spowodował że model był już dość daleko kiedy kolega stwierdził że nie widzi położenia samolotu i nie jest w stanie nim zawrócić (model był sterowny, tylko słabo widzialny). Wylądował gdzieś w trawie "nasiennej" wysokiej na ok 1.3m więc można było go przegapić przechodząc 2m od niego.

3 godziny poszukiwania w dniu ucieczki, 2 godziny rano dnia następnego - i nic. W ruch poszedł mój trenerek. Podpięliśmy pod skrzydło aparat cyfrowy w trybie filmowania. Stery przekazałem drugiemu koledze, jako że ma z nas największą wprawę w pilotażu. Dwa dni niskich nalotów połączonych z filowaniem dały efekt - znaleźliśmy kolorową plamkę w trawie. Dalej odnalezienie wydawalo się banalne - niemniej straciliśmy jeszcze 1/2 godziny szukając modelu leżącego 30m od nas.. Niemniej- akcja okazała się skuteczna.

Może spróbować w ten sposób? Zboża nie stratujesz...

Pozdr., Michał

Reply to
Michal

PolyTech Forum website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.