Jak si? kupuje w normalnych firmach (produkcyjnych)

Witam Ostatnie kilka lat spędziłem pracując w dziale zakupów przy budowach gdzie płaciła Rzeczpospolita Polska. Wyglądało to mniej więcej w ten sposób że:

- dostawałem specyfikacje

- szukałem materiału

- szef zatwierdzał pod względem kasy

- Nadzór (zewnętrzna firma wynajęta do kontroli przez GDDKiA do kontroli generalnego wykonawcy) zgadzał się albo i nie na wbudowanie materiału.

- I póżniej kupowałem daną rzecz albo szukałem zamiennika.

Być może zmienie branże w ciagu najbliższych tygodni. Dlatego zastanawiam się jak to się odbywa gdy np "buduje się" rafinerie, samochód, cegłe czy Ipada. Czy faktycznie księgowi rządzą w dzisiejszych firmach i jak kasa się niezgdza to wszystko idzie do kosza? Kto decyduje że użyjemy tej a nie innej cegiełki? Z kim będę walczył: księgowych Panem Inżynierem Jak sie rozwiązuje takie sprawy?

Reply to
suryga
Loading thread data ...

W dniu 2013-01-12 23:05, snipped-for-privacy@gmail.com pisze:

Z nikim - jak oni sie dogadaja, to dopiero bedziesz kupowal to co trzeba. Bedziesz za to walczyl z dostawcami o terminy, platnosci, jakosc dostarczonego towaru, niezbedne certyfikaty.

Reply to
venioo

Zakupowcy to z reguły kompletni ignoranci, ciężko pracujący na jakąś katastrofę i upadek swojej firmy. Bez względu w jakiej branży, kraju, wielkości firmy itd. Kiedy nie można sobie pozwolić na spieprzenie projektu źle zamówionym materiałem, sprzętem, softwarem itd regułą jest że w działach/projektach "mission critical" (np. R&D) kierownik projektu ściśle nadzoruje zakupowca, wręcz dyktuje mu co ma pisać na zapytaniach/zamówieniach, albo w ogóle wyklucza dział zakupów z projektu, robi to sam albo wspólnie z inżynierami. Nawet jak przyjdzie ktoś kumaty, to na ogół jest wciskany w ramy niekompetentnego szefa lub struktury i wyżej wała nie podskoczy. To jest produkcja olewaczy lub frustratów. To tylko nieśmiała uwaga konstruktora, nie powinieneś się nią przejmować planując karierę w tym zawodzie :-) Konrad

Reply to
Konrad Anikiel

Witaj Konrad Miałem nadzieje że się odezwiesz :)

Pracuje w tym zawodzie (kupca) do kilku doobrych lat. Doskonale pamietam sytuacja gdy:

- gdy budowa mówiła "potrzebuuuujemy na już" tylko jak pojawiały się pytania: co? jak? gdzie? kiedy? to zaczynali się zastanawiać i czasami miałem odpowiedź po kilku dniach i już to nie było tak potrzebne :),

- albo jak pan inspektor przepraszam Pan Inspektor żądał kolejnych dupochronów przepraszam dokumentów jakościowych i po 8 miesiącach nadal nie był w stanie zatwierdzić ISTOTNEGO elementu obiektu,

- albo jak dostawałem specyfikacje i rysunki i okazuje się że na rysunkach są pozycje których nie ma w specyfikacji i odwrotnie, o BILL-u nie wspomne,

- albo gdy ktoś zaprojektował przejście dla rury w przyczółku która w rzeczywistości biegła po drugiej stronie wiaduktu,

itd itd

Wiesz dlaczego budowa zaqwsze stała ???? Bo logistyka niedostarczyła materiału: na czas, w odpowiednie miejsce, jakości i ilości :) A że nie było drogi żeby to dowieź to już niekogo nieobchodziło (miałem takie sytuacje- przecież jeszcze wczoraj była:) ).

Tak że nie można generalizować, naprawde, ja też nie zawsze byłem bez winy.

Konrad cieszę sie że odpowiedziałeś :) We wtorek mam rozmowe w firmie która zajmuje się budowaniem instalacji przemysłowych (dużo rur oględnie mówiąc). Dla mnie to jest nowy temat w stosunku do dróg i zastanawiam się jakie kwestie są istotne przy tego typu projektach,

o co pytać? - to jest podstawowe pytanie

Będę wdzięczny za podpowiedź.

Reply to
suryga

On Sunday, 13 January 2013 07:20:27 UTC, snipped-for-privacy@gmail.com wrote: Witaj, Wyślę że kluczowa sprawa to jakie przepisy są używane do konstruowania rurociągu. To będzie określało jaki matriał jest potrzebny, obowiązujące wymagania itd. Jak chcesz być orłem, to poproś inżynierów o przeszkolenie. Powinieneś jak najlepiej znać przepisy projektowe, bo w nich są wymagania co do informacji na atestach, wymaganych badaniach, co do fabrycznego oznakowania materiałów itd. Czasem może się wydawać że rura nie wie co jest w ateście, ten papierek wcale nie czyni jej lepszą albo gorszą, ale sam wiesz... Absolutnie wszędzie gdzie pracowałem oficjalną regułą jest bardziej lub mniej porażający brak współpracy między inżynierami i zakupowcami. Masz rację, brak przepływu informacji działa w obie strony. Tu też możesz się wykazać: nie spodziewaj się że jak ktoś w tym bajzlu coś zmienia, to Ty się o tym niezwłocznie dowiesz. Umiesz liczyć- licz na siebie. Trzeba kontrolnie chodzić i pytać, dobrze jest znaleźć sobie kilku kumpli u inżynierów, kierowników projektów, na produkcji. Pójdziesz czasem pogadać, dowiesz się jak zrobić swoją robotę dużo lepiej niż ten co siedzi za biurkiem i do telefonu gada cały dzień. Wiem, czasu nie ma, ale jeśli połowa tego czasu za biurkiem jest marnowana bo piszesz zapytania o coś co już dawno nie jest potrzebne bo konstruktor zmienił wszystko, to nie żałuj tego czasu na odwiedzenie go czasem i spytanie jak leci. Dowiedz się w jakich działach mają regularne zebrania do omawiania typowych problemów, wproś się na jedno albo dwa, spytaj wszystkich co możesz poprawić w swojej pracy żeby oni byli szczęśliwsi, co oni mogą poprawić żebyś Ty był szczęśliwszy. W końcu jedyne co się w tym wszystkim liczy, to ile firma na koniec roku zarobiła kasy. Na premię dla prezesa :-) Konrad

Reply to
Konrad Anikiel

Z tym ze czasem "mission critical" polega na dotrzymywaniu terminow. Wtedy zaopatrzeniowiec moze sie wykazac ... pilnowaniem dostaw i umiejetnoscia naciskania na dostawcow ;-)

Tak czy inaczej - pare srednich firm produkcyjnych znam, w zadnej nie bedzie walczenia z ksiegowa/ym. Ich ceny nie nie interesuja - tylko faktury i inne papiery. Od pilnowania cen moze byc inna osoba. Choc ksiegowa moze zwrocic uwage ze teraz jest drozej niz bylo, bo kartoteke magazynowa ma ..

J.

Reply to
J.F.

Dnia Sat, 12 Jan 2013 23:20:27 -0800 (PST), snipped-for-privacy@gmail.com napisał(a):

A pamietasz Stadion Slaski ?

Tam chyba nadal nie ma tego zawieszanego na linach dachu, bo klamry pekaja ;-)

Hi hi - niedawno widzialem ... majster mowi "tu mi potrzebna taka rampa zeby dzwig mogl do srodka wjechac". "Ladowarka jest, ale jak usypiemy to sie ta droga nie przejedzie" "Sypac".

Za dwie godziny - ale ja nie moge dzwigiem przejechac przez te droge ... :-)

J.

Reply to
J.F.

Dla każdej firmy najważniejsze są (kolejność w zależności od aktualnego stanu finansów/rynku/świadomości szefostwa):

  1. Projekty o najwyższej wartości
  2. Projekty o najwyższej marży
  3. Projekty rozwojowe
  4. Zgodność z przepisami

Wiesz w którym punkcie najłatwiej jest rozłożyć firmę na łopatki przez jedną niekompetentną decyzję pracownika niższego szczebla?

Reply to
Konrad Anikiel

Z tym ze Ty myslisz kategoria wymiennikow do reaktorow i LNG.

A sa firmy, ktore robia np mydelniczki, i zgadnij co jest dla nich najwazniejsze ?

J.

Reply to
J.F.

Myślę też różnymi innymi kategoriami. Trust me, I'm an engineer.

No więc teraz Ty pomyśl kategorią tych Twoich mydelniczek. Wyobraź sobie zakupowca który zamawia zły materiał, przechodzi to jakoś przez kontrolę, przez produkcję i trafia na rynek, powiedzmy w całej Unii Europejskiej. Okazuje się że tworzywo jest niebezpieczne dla użytkownika i ci panowie

formatting link
nakazują wycofanie wyrobu z rynku. Wyobrażasz sobie koszty? Firma znika! Konrad

Reply to
Konrad Anikiel

Eee, spoko. Popatrzylem sobie w raport 1/2012, po odrzuceniu chinskich niewiele zostalo. Cien do oczu "Butterfly collection", ponoc z Polski ... nie moge namierzyc producenta, ani jego dalszych losow. Balony/lampiony z GB, no, tu producent polecial ... ale nie dlatego ze zly papier, tylko za produkt w calosci. A w Polsce to dalej sprzedaja - tzn pewnie inne, tak samo niebezpieczne, ale urzad nie ma doniesienia, a plan kontroli nie objal :-)

Ale podpadly jeszcze Seat i Volvo ... nie, nie znikly.

Da sie ogloszenie o wycofaniu produktu i zacznie robic z innego plastiku :-)

J.

Reply to
J.F.

A Ty normalnie, po swojemu :-) Poszukaj sobie narodowych rejestrów, w każdym kraju jest jakaś inspekcja handlowa, jakiś UOKIK itd. Masz:

formatting link
I co, dalej będziesz myślał kategorią "eee spoko" i twierdził że to jest niestotna fanaberia?

W biznesie motoryzacyjnym wyszukiwanie wad stało się całkiem grubym biznesem. Program telewizyjny albo czasopismo zatrudnia jakiś warsztat, kupuje nowy model samochodu marki X i każe go rozebrać na części, znaleźć każdą wadę, każdą potencjalną możliwość zepsucia się czegoś. Rezultaty sprzedaje konkurencyjnej firmie Y. W tym samym czasie takie same "haki" na firmę Y sprzedaje firmie X. To są duże pieniądze. Popytaj ludzi dostarczających tworzywa sztuczne co się dzieje w dziedzinie plastikowych elementów wyposażenia wnętrza i tego co jest pod maską. To jest walką na śmierć i życie, w celu wyniszczenia konkurencji szybciej niż ona wyniszczy ciebie. A wszystko czystymi rękami, w majestacie obowiązujących przepisów, w trosce o bezpieczeństwo i komfort użytkownika. Możesz być pewien że każdy najmniejszy błąd konstrukcyjny, materiałowy, niezgodność, fuszerka, pomyłka itp, będzie bardzo szybko znaleziona i wykorzystana bezlitośnie. I to wcale nie przez jakiegoś urzędasa, tylko przez konkurencję. Która nie śpi :-) Konrad

Reply to
Konrad Anikiel

Ale ktoras z trafionych tam firm padla ? Znaczy sie spoko :-)

J.

Reply to
J.F

Nie wiem, nie śledzę. Ale nie chciałbym być w skórze tego, czyja to była wina.

W projektach które prowadziłem w Polsce, atesty na materiały trafiały na moje biurko zanim materiał został zamówiony. Z reguły wspólnie z zakupowcami każdy z nich przeglądałem, zaznaczając co jest niezgodne z wymaganiami, co śmierdzi szwindlem, czego brakuje. Docierało do głów czasem mniej, czasem więcej, przynajmniej przychodzili do mnie z wątpliwościami. W UK zakupowcy są tak bezczelni i głupi, że twierdzą że nie da się otrzymać atestu materiałowego zanim się materiału nie kupi, a kiedy atest przychodzi ewidentnie spieprzony i piszę NCR, oni udają niewinnych, bo inaczej się w ich mniemaniu nie da. Doskonała większość krytycznych uwag podczas audytów to niezgodność materiału, zignorowana przez zakupowca. Oni myślą że jak dobrze napiszą zamówienie to materiał przyjdzie dobry. Konrad

Reply to
Konrad Anikiel

Ilosc tego moze swiadczyc ze zjawisko jest powszechne ... wiec skora moze byc nienarazona.

Ot, trzeba kupowac w Chinach srednie partie, rozprowadzic, zanim ktos zakwestionuje, to sie towar sprzeda i straty beda niewielkie. Doliczy sie do marzy :-)

Nie wiem jakie tam macie zwyczaje, ale tak w normalnych warunkach ... pan chce atest to pan dostanie. Ale jak pan za tydzien powie ze kupuje, to tego towaru juz nie ma, zostal sprzedany komu innemu, kto nie wybrzydzal.

Byc moze zadasz tez na tyle specyficznych atestow, ze ich po prostu normalnie nie robia. Stal powinna byc dobra, ale badania za drogie. Pan chce atest, pan zaplaci, zrobimy ...

J.

Reply to
J.F

Jak to kogo. Pana Inżyniera. Przecież ti TY to chciałeś. A tak napoważnie koszty koszty koszty.

Kiedyś współpracowałem z pewnym irlandczykiem jego motto brzmiało "close your eyes" po pewnym czasie moje motto było "no commnets"

to nie do końca tak, niektóre filmy (przynajmniej w Polsce) też nie chcą dawać atestów. Tłumaczą to tym że że dadzą mi wszystkie atesty a później kupie tańszy/gorszy materiał dołaczając do niego ich atesty. Nie docierało do nich że jest (przynajmniej u mnie)coś takiego jak Deklaracja Jakości dla DANEJ parti materiału

Wiesz może jest to prawda jesli mówimy o cukrze. Ja przynajmniej miałem taką zasadę że podpisywałem warunkową umowę : Kupię tyle i tyle w takiej i takiej cenie: WARUNEK: muszę mieć materiał zatwierdzony przez firmę która kontroluje u mnie jakość.

Co to znaczy dobra? Albo spełnia moje wymagania albo nie spełnia. Koniec kropka. ps Jeśli w dokumentach jakościowych nie ma parametru który jest wpisany w moją specyfikacje tzn że nie spełnia. Koniec i kropka.

Reply to
suryga

Jak powiedział mi ktoś kiedyś jak chcesz się czegoś dowiedzieć to nie idź do kierownika bo on zacznie opowiadać o pogodzie jaka była wczoraj tylko do człowieka od łopaty bo on po prostu odpowiedie: "Spier....iśmy uzbrojenie, inspektor nie zaakceptował i dlatego dzisiaj nie możemy lać betonu"

Tylko problem jest tego rodzaju że mojego szefa będzie interesować ile mamy ofert a nie czy rozmawiałem dzisiaj z inż X na temat parametrów rury Z.

Reply to
suryga

W dniu 2013-01-14 13:18, J.F pisze:

Atest czy papier ?

Reply to
PeJot

W Polsce prosiłem o atest materiału który jest na półce, o zarezerwowanie go na godzinę. Analizowałem atest, jeśli nie miał niezgodności to powiedzmy przechodził pierwszy etap. Drugi to czego na nim brakowało. Badania, które nie są wymagane przez normę na którą materiał jest certyfikowany, zwykle trzeba sobie samemu dorobić. Trzeba wiedzieć czy się da (możliwości czasowe, techniczne, formalne w laboratoriach są ograniczone, w każdym inne). Nie da się rozrysować drzewka decyzji: jeśli na ateście brakuje tego, to jakie pytanie komu zadać, co dorobić, a jeśli się nie da, to co innego zrobić w zamian itd, bo narysowanie tego trwałoby pół życia. Po prostu trzeba podejmować szybkie decyzje na podstawie sporej wiedzy, doświadczenia i nierzadko intuicji. Przeciętni zakupowcy niestety w takie niuanse się nie wgłębiają. Konrad

Reply to
Konrad Anikiel

...

:)

Nie, to ja czegoś nie rozumiem. Mój tok rozumowania:

1) Projektujesz elektrownie 2) Potrzebujesz rure pomiędzy turbiną a czymś tam. 3) Liczysz parametry rury 4) Dajesz mi info że potrzebujesz rure o parametrach ....XYZ...... 5) Jak jestem mądry sprawdzam w katalogach i szukam już konkretnej rury jak głupi wysyłam parametry do sprzedawców. 6) DOstaję oferty wstępnie weryfikuje (albo i nie jak nie rozumiem o co chodzi) 7) Idę do Ciebie Sprawdzasz parametry Wybierasz rury spełniające wymagania i walisz pieczątke APROVE 8) Ja kupuje najtańszą rurę ale z pieczątką APROVE

Czy przy tego typu sprawach (instalacjach przemysłowych) które trzeba ZBUDOWAĆ nie ma instytuacji NADZORU BUDOWLANEGO?????????????? który pilnuje aby wszystkie elementy wbudowane w daną instalacje spełniały takie a takie normy.

W Polsce jak budujesz dom to przynajmniej teoretycznie też masz "jakiś tam" nadzór w postaci kierownika budowy który ma uprawnienia.

Reply to
suryga

PolyTech Forum website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here. All logos and trade names are the property of their respective owners.