Może PVC, nie wiem. Moim zdaniem od materiału wężyka ważniejsze są złączki. Wyglądają jak typowe od gazów, ale widziałem je tylko w niezbyt wykwintnych budynkach, więc raczej tandeta, w sklepie pewnie są i lepsze/ładniejsze. Chcesz to Ci przywiozę jakieś dobre, możesz ocenić. W każdym razie symbol nawet na takiej tandetnej złączce sugeruje wbudowanie w nią zaworu przelewowego, antypowodziowego, czy jak to poprawnie powiedzieć.
Dzięki za propozycję, ale okazuje się, że są metalowe karbowane dostępne w Polsce.
Fachowiec, który wymieniał rury, nie zabezpieczył odsłoniętego zaworu odcinającego i niechcący nasypał do niego pyłu z wierconej ściany. Teraz zawór nie odcina wody całkowicie bo pewnie uszczelnienie jest porysowane. Ale nic chyba na to nie poradzę bez wymiany zaworu?
Użytkownik "t-1" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych:nrjiip$57i$ snipped-for-privacy@node2.news.atman.pl... W dniu 17.09.2016 o 09:48, WM pisze:
Za drogie ?
Sprawiaja. Raz slysze syk w toalecie ... wezyk puscil.
Cos tam musialo delikatnie ciec, oplot skorodowal w dolnej czesci, puscil, gumowy wezyk w srodku bardzo elastyczny - pekl od cisnienia. Szczesliwie zrobil to gdy bylem w domu, strach pomyslec przy dluzszej nieobecnosci. Wezyk czysto plastykowy, bez oplotu, nie peka. Choc oczywiscie nie recze.
Sasiadke kiedys zalalo - pralke miala caly czas "pod cisnieniem", puscilo polaczenie weza z pralka. Niby nic nie peklo, a jakos tak nakretka mocujaca z gwintu spadala.
Trzeba jednak zakrecac glowne zawory przed wyjazdem na urlop. A moze i przy wyjsciu do pracy ?
Niektórym się chce. Sklep... godzina 17:00 zamknięcie... wychodzą.... zamykają zawór gazowy na zewnątrz budynku. Nie wiem co robią wewnątrz budynku przed wyjściem. :-)
Ale się nie wyśmiewam. Zwłaszcza, że u mnie na prostym odcinku rury (jakiś ocynk, a może nie ocynk) zaczęła sikać woda. Czyli w każdej chwili lecieć może wszędzie. Na dziś założyłem opaskę z gumą.
W dniu poniedziałek, 19 września 2016 18:05:24 UTC+9 użytkownik Robert Wańkowski napisał:
Prawdę mówiąc to karbowane rurki z nierdzewki mogą być dość podatne na korozję wżerową. Prawie cała rurka dobra, tylko w jednym punkcie buczki zjadły pół milimetra. A ścianka właśnie pół milimetra miała...
Użytkownik "Konrad Anikiel" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych: snipped-for-privacy@googlegroups.com... W dniu poniedziałek, 19 września 2016 17:04:46 UTC+9 użytkownik J.F. napisał:
No i sie nie chce ... a tam plastykowy wezyk czeka i straszy.
Oczywiscie, ale go nie mam.
Chodzil mi po glowie jeszcze taki pomysl - elektryczny zawor, a dokladniej to silownik na spoldzielczym zaworze, czujnik na wodomierzu ... jak pod nieobecnosc ludzi zaczyna woda plynac, to zawor zakrecic. Bo trwalosc tych zaworow chyba jest ograniczona - raz na tydzien pewnie dobrze jest zamknac, zeby sie nie zastaly, ale codziennie to raczej nie ...
Mozna by jeszcze dodac funkcje prania czy zmywania - 90 litrow moze przeplynac, wiecej nie :-)
Ale koreanskie czy chinskie wezyki ? Bo ze mozna zrobic dobrze to jedno, ale czy Chinczykowi sie chce ? Z drugiej strony - nie jestem pewien co sie chce Polakowi, tudziez skad pochodzi wiele plastikow u nas dostepnych ... czy w wyrobach, czy surowca.
Chinczyki na pewno maja jakies smierdzace dodatki do plastikow :-)
W Korei wężyki raczej miejscowe. Wszystkie rzeczy podlegające pod przepisy bezpieczeństwa są produkowane przez kwalifikowane, certyfikowane firmy, co w praktyce oznacza brak możliwości importu. To co śmierdzi, się kruszy, łamie, kopci otd, to tandeta, tzw china export, przypadkowo zapisywane jako logo CE. Ale obejrzyj koreański, japoński, albo i większość chińskich np. przedłużaczy, w lokalnym sklepie, czyli produkowane na swój rynek z ostrymi normami i nagle plastik jest solidny, przyjemny w dotyku, przewód gruby, brud się do niego nie lepi itd. To tylko kwestia regulacji: w krajach gdzie wszystko jest ostro obwarowane, wyroby mają taką jakość jaką powinny mieć, przy czym wcale nie są droższe niż w Europie.
Użytkownik "Konrad Anikiel" napisał w wiadomości grup
Ale przeciez to w Europie mamy najbardziej uregulowany rynek :-) Tylko ... lepienia brudu w tych regulacjach nie ma.
A cena ... transport nie jest za darmo. Jak sie patrze na ceny tej najtanszej chinszczyzny, to wrecz nie moze byc dobre, za tanie :-) Az sie czasem zastanawiam - odrzuty z produkcji, czy zwroty z innych krajow - Niemiec zakwestionowal, to najtaniej sprzedac w Polsce.
Z tym, ze ja o armaturze domowej, a Ty chyba o przemyslowej. I tu moze byc przepasc.
U mnie wypłynęło ok. 0,5 m3 zimnej wody, wprost na podłogę, gdy spałem. Akurat przed pójściem spać spisałem liczniki dla administracji :). Woda spłynęła w kilka ogromnych kałuż na podłodze. Kapcie odpłynęły na środek pokoju, więc brodziłem w wodzie boso. Najbardziej mi żal książek, które leżały na podłodze pod regałem. Zrobiły się faliste i napęczniałe.
W dniu poniedziałek, 19 września 2016 22:03:18 UTC+9 użytkownik J.F. napisał:
A mógłbyś powiedzieć kto Ciebie przekonał do tej bzdury tak skutecznie że powtarzasz ją publicznie? Nawet w porównaniu ze Stanami jesteśmy w czarnej dupie. Tam żeby ktoś dał Ci UL, to musisz narobić badań, papierów. A w Europie sam sobie dajesz CE. Moduły oceny zgodności w naszych dyrektywach są tak napisane że nie potrzebujesz żadnej JN nawet do całkiem poważnych produktów, potencjalnie niebezpiecznych. A jak potrzebujesz, to ich rola sprowadza się do obserwatora co Ty tam spartoliłeś. Choćby ten durny wężyk: nie wolałbyś żeby ktoś jednak musiał wykazać że jest z dobrego materiału, zanim wprowadzi to na rynek? Bo w tej chwili to z byle kupy można to zrobić i sprzedać ludziom jako super duper produkt. A gdyby tu było nagle przedszkole w przyłości, znaczy gdybyś miał po podłodze przedłużacze jakieś porozkładane i brodząc w wodzie wylanej z wężyka poraziłby Cię prąd, to dalej byłby to głupi wężyk, czy już raczej coś odpowiedzialnego za bezpieczeństwo? Pamiętasz jeszcze jakie brednie wypisywałeś niedawno o uregulowaniach wodnych? Kilka dni później okazało się że Unia nie doczekała się od Polski porządnych przepisów, więc przysłała Polsce swoje przepisy i użyła mechanizmów przymusu. Teraz już nie musimy niczego pisać: skoro sami nie potrafiliśmy, to będziemy mieli gotowe, z Brukseli. No więc jest nadzieja że któregoś dnia ktoś za nas napisze przepisy na plastikowy wężyk, skoro my nie umiemy. Amerykanie chcieli wejść na rynek europejski, zobaczyli jaka tu jest somalia, zaproponowali swoje uregulowania i zaczęła się histeria, bo co to będzie jak okaże się że my tu mozolnie przekonywaliśmy siebie samych że tacy super jesteśmy (Anglików i Walijczyków nawet za bardzo przekonaliśmy), a tu nagle wuj Sam przychodzi i mówi że my nie mamy porządnych przepisów, więc on nam da swoje! Pamiętasz Palikota? Nazbierał plik złych przepisów, plus ogromną listę brakujących. Niektórzy naiwni (w tym ja) mieli nadzieję że teraz to już będzie super, wreszcie ktoś się wziął za to. I co? I nic. Problem Polski nie jest w szyldozie, problem jest w tym że Polakom jest dobrze z szyldozą. Palikota obśmiali, wywalili z rządu i tak się skończyła nadzieja na naprawę Polski.
A czemu miałaby być? Fabryka ma inżyniera, który dobiera sobie materiały do instalacji którą sam buduje, a ludziska w blokach kupują to co im cwaniaczek w Ciastoramie wywiesi na regale. To tam są potrzebne przepisy. Przemysł nie potrzebuje żadnych przepisów, przemysł sobie sam poradzi. Owszem, przemysł pisze sobie przepisy sam, w postaci norm napisanych przez jedną firmę tak, żeby utrudnić życie firmie konkurencyjnej, ale to akurat trzeba ograniczać. Umiejętnie ograniczać, żeby nie było że jestem za somalią w przemyśle.
PolyTech Forum website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.