Witam,
Wczoraj, po dwóch miesiącach prób, kraszy, wypłakanych łez, mój model POLECIAŁ SAM. Ufff... trochę mnie to kosztowało ale nic to, opłacało się. Dumny jestem jak paw na łące. Dla potomności chciałbym jednak spisać kilka uwag, które być może ułatwią życie innym "newbes". Jak wielu innych lotników dotkniętych chorobą aviacji RC musiałem pogodzić pasję z rzeczywistością. Mało kasy a latać trzeba. Zakup aparatury+ładowarki wykończył mnie finansowo. Na samolot (wymarzony TwinStar) zabrakło kasy. Poszedłem drogą często sugerowaną na grupie: Depronowa Delta (MK, MJ, EX.... jest tego trochę). Castorama, paczka depronu
3mm, nóż kuchenny, tubka kleju, taśma klejąca i noce w garażu. Osprzęt RC wygrzebałem na Allegro, trochę to trwało. Niestety, populacja kretów na okolicznych łąkach zdecydowanie zmalała. Tylko konstrukcja pchająca uchroniła mnie przed zniszczeniem napędu, jeden zestaw lata do dziś. Nie polecam tej drogi innym, Delta jest dla profis. Klasyczny debil, jak ja, ma nikłe szanse. Byłem uparty i trzecia Delta juz jakoś szła ale nie mogłem opanować naturalnej skłonności modelu do latania na plecach :) Pogrzebałem w necie i znalazłem plany depronowego pchaczaChciałbym tu jeszcze podziękować wszystkim modelarzom, którzy wspomogli mnie w tym boju o skrzydła. Zarówno netowymi publikacjami, dobrą radą jak i rozsądnymi obniżkami cen na używane części.
Pozdrowienia,
Adam