Nie rozumiesz mnie. Ja mam dużo do czynienia z chłopakami, którzy świeżo po studiach przychodzą do firmy pracować jako konstruktor. Jakieś 8-10 lat temu było trochę lepiej, ale teraz to tylko się powiesić! Poziom tych ludzi jest taki, że co prawda potrafią w pamięci policzyć pierwiastek sześcienny z 1729.03, ale żadnego problemu rozwiązać nie umieją. Taki dobór, taki odsiew- dla mnie to są głąby, może dla ciebie to są dobrzy inżynierowie?
Studia nie sa po to zeby uczyc zawodu. Zawodu uczy sie w szkolach zawodowych i technikach. Jezeli w twojej firmie oczekuja ze facio po studiach bedzie od razu konstruktorem, to komus sie cos pomylilo.
Wiadomo (loco Ameryka i w przemysle komputerowym) ze facio po studiach umie programowac, ale nie wedle standardow pzremyslowych, a na temat robienia oprogramowania w pzremyslowych warunkach ma pojecie nijakie. Wiec trwa okolo roku zeby go nauczyc tego co tzreba i pzrez ten czas jest srednio produktywny. Dlatego mu sie w tym czasie placi male pieniadze.
A dlatego sie takich faciow zatrudnia a nie programistow po 5 dniowym "boot camp" firmy Microsoft, bo tacy faciowie wiedza mnostwo "niepotzrebnych rzeczy" ktorych ich uczyli na studiach a ktore sa potrzebne w parktyce. Na przyklad zupelnie niepotzrebna i teoretyczna wiedza na temat zlozonosci algorytymow.
Ja nie o uczeniu zawodu mówię, zrozum. Wszystko co napisałeś to prawda, ale nie o to mi chodzi. Mam pretensje do politechnik o to, że dobór absolwentów jest bardzo zły. Z moją żoną studiował gość, który był chory na autyzm i skończył akademię medyczną. Co prawda nie dostał prawa wykonywania zawodu, ale z celującymi ocenami pozdawał wszystkie egzaminy, bo polegały na zapisaniu do pamięci zawartości 500+ stronicowej ksiązki, a potem wypisaniu z pamięci odpowiedniego rozdziału na papier. Jak widzę podobne tendencje w uczelniach technicznych, to robię się agresywny.
To jest wytwór profesora, a odbiorcą książki jest klient na egzaminie. I jako taki jest poprawny. Tego-a-tego będę cię pytał, a ty masz mi odpowiedzieć to-a-to. Ale nie jest to produkt dla odbiorcy, który jako konstruktor projektuje domy. Zdawanie egzaminów i budowanie domów różni się zasadniczo.
A z tym to sie zgodze. Dodalbym: "mam pretensje do politechnik ze dobor profesorow jest zly, jak tez zly jest brak procedury pozwalakajcej sie ich pozbyc w okresolnych warunkach"
Przypomina mi sie jak studenci napisali na mnie skarge do Dziekana ze ucze ich teorii. "Nikt nam nie bedzie placil za to ze wiemy dlaczego algorytm dziala. Beda nam placic za to ze umiemy algorytm zaprogramowac". Widze ze Kolega podziela ten poglad...
Raz jeszcze: jest subtelna roznica miedzy technikum a uczelnia WYZSZA. W technikum ucza "co" a na uczelni wyzszej "dlaczego"
Uspokój się z tym technikum wreszcie. Ja się uczyłem w liceum i jakoś sobie jako inżynier radzę, a zgodnie z twoją teorią nie miałbym szans.
Co do książki: Przed każdym egzaminem zawsze jest jakaś część studentów, którzy czegoś tam nie wiedzą. Czytają ten skrypt we wszystkie strony i jakoś nie potrafią tego zrozumieć. Ale zwykle znajdzie się jeden koleś, który w dziesięciu słowach, mówiąc do nich ich językiem wyjaśni w dziesięć słów :"ano bierzesz tak, potem tak i masz tak". No więc ta książka nie dla nich jest napisana! A że ja znam przypadki, że Pan Doktor wszystkich studentów z roku oblał na egzaminie komisyjnym, likwidując w ten sposób grupę- po prostu doskonale rozumiem ten mechanizm. Facet dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że mówi na wykładach do samego siebie, mając swoich studentów w dupie, jednak nie przejmował się tym! Jedni piszą takie książki dla samych siebie, inni robią takie wykłady- to właśnie mam na myśli. Rozumiem że już nie nauczasz, ale gdybyś spytał oblanych studentów po egzaminie, czy oni mieli zamiar opanować ten materiał, czy nie- jak myślisz, co by odpowiedzieli?
PS. Raz mnie jeden profesor zaskoczył: na ustnym egzaminie powiedział koledze tak:" Proszę mi wyjaśnić co to jest transmitancja operatorowa, nie używając technicznego języka, tak jakbym był tu woźnym". Wbrew pozorom, to było najtrudniejsze pytanie jakie słyszałem. Bo odpowiedzieć potrafili tylko ci, którzy naprawdę zrozumieli automatykę, a nie nauczyli się na pamięć nawet najlepszego skryptu.
Ta ksiazka nie jest o tym jak sie oblicza korzystajac ze wzoru. Ta ksiazka jest o tym skad sie wzor bierze. Takich wlasnie rzeczy sie uczy w uczelni WYZSZEJ, powtarzam: WYZSZEJ. Zgadziam sie ze nie kazdy ma leb zeby to zrozumiec. Nie musi wiec studiowac. Na uczelni WYZSZEJ.
Ja tez, bo raz 75% roku oblalo Uklady Elektroniczne. Poneiwaz bylem wtedy odpowiedzialny za nauczanie, bylem w komisji ktora miala ustalic dlaczego. Ustalono. Studenci zgodnie orzekli: "bo nas uklady elektroniczne NIE INTEERSUJA. My chceny byc programistami". NA wydziale Elektroniki. Pzrepraszam, ale sa jakies granice...
Studenci dziela sia na takich ktorzy chca sie nauczyc i takich ktorzy chca miec stopien i ktorzy maja wszystko w dupie. Srednio 10% bylo takich ktorzy chcieli sie nauczyc. Do nich mowilem. Malo mnie obchodzila reszta.
Owszem. Dlatego napisalem ksiazke "Automatyka w pytaniach i odpowiedziach" gdzie takie rzeczy byly wyjasnione dla woznego. Moze jeszcze jest w antykwariatach.
Załóżmy, że U(s) jest transformatą Laplace'a wymuszenia u(t) pojawiającego się dla t>0, a Y(s) - transformatą szukanego sygnału wyjściowego y(t). Wówczas równanie wejście-wyjście z pyt. 2.37, w dziedzinie transformat, przy zerowych warunkach początkowych, można zapisać jako (s^n+a.n-1*s^(n-1)+...+a.1*s+a.0)Y(s)=(b.m*s^m+...+b.1*s+b.0)U(s) Transmitancją operatorową (lub krótko transmitancją) nazywa się iloraz wyjścia i wejścia, przy zerowych warunkach początkowych <nie chce mi się przepisywać formuły>
Transmitancja G(s) jest funkcją zmiennej zespolonej s i ma tę właściwość, że w wyniku pomnożenia transformaty wejścia U(s) przez transmitancję G(s) otrzymuje się transformatę wyjścia Y(s) U(s)G(s)=Y(s) Przebieg czasowy sygnału y(t) w odpowiedzi na doprowadzone wymuszenie sygnału y(t) w odpowiedzi na doprowadzone wymuszenie u(t) znajdujemy jako transformatę odwrotną y(t)=L^-1{Y(s)}=L^-1{U(s)G(s)}
To ma być nietechniczny język dla woźnego. U nas woźny miałby problem :-)
Wiesz, ja tez znam takiego profesora, ktory jest cenionym specjalista. I tylko malo kto zauwazyl, ze on tej opinii dorobil sie w sposob nieuczciwy, slizgajac sie, jak sie da. A zaczal od wydania pod swoim nazwiskiem ksiazki niezyjaceo juz profesora. Ksiazka byla bardzo dobra, wiec wszyscy byli (i nadal sa) przekonani, ze to spec i wielki leb. A gosc jest zwyklym oszustem!
Nasze szkolnictwo juz lezy. :( Bo jak inaczej podsumowac fakt, ze przez matury przechodza ludzie, ktorzy: a. nie potrafia napisac jednego calego akapitu, bez robienia w nim przynajmniej kilku bledow b. nie wiedza co to jest przy- i przeciwprostokatna, nie potrafia wykonywac prostych operacji na ulamkach itp. I oni oczywiscie dostaja sie na studia, pozniej zlecaja komus wykonywanie za nich zadan, projektow.....
PolyTech Forum website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.