Ja mialem (w aucie innej marki) podobne uszkodzenie wycenione na 600zl. Wpisali zamiennik zderzaka, ktory okazal sie drozszy od oryginalu. Warsztat okazal sie bardziej przytomny od ubezpieczyciela, bo przed naprawa sprawdzil co jest pod zderzakiem i pokazal mi niezle wgnieciona blache.
nie mówimy o priorytetach tylko o zadaniach. Oczywiście, że to nie znaczy, że ma to zrobić natychmiast jak ktoś sobie zażyczy Ale w ogólności drogi publiczne to zadanie administracji a nie konkretnych obywateli
W dniu wtorek, 1 września 2015 10:23:02 UTC+2 użytkownik Ergie napisał:
Widzę że masz podejście cebulaka. NIEDAĆ! ICHUJ! Człowieku, przecież gmina żyje z tego co temu rolnikowi ziemia urodzi a on (ciężkim sprzętem) zwiezie. Jak będzie gąski witką pędził, to żadnego mostu nie potrzebuje, ale gminie da najwyżej koszyk jajek w ramach podatków.
Użytkownik "Liwiusz" napisał w wiadomości grup dyskusyjnych:ms3ofu$e7d$ snipped-for-privacy@node1.news.atman.pl...
A czym?
Jak mam potrzebę jeździć ciężkim sprzętem to jego garaż stawiam tam gdzie jest odpowiednia droga a nie na odwrót garaż byle gdzie i czekam aż mi gmina zbuduje drogę.
Jak chcę jeździć gdzieś gdzie nie ma odpowiedniej drogi to jest to zachcianka tak samo jakbym sobie kupił samolot i chciał aby gmina zbudowała lotnisko w mojej wsi.
Ale co mnie interesują twoje sprawy? Mam je gdzieś. Dyskutujemy o innym przypadku:
"Część wioski bowiem została odcięta od świata. W tym dwóch przedsiębiorców, którzy po drugiej stronie mają kilkudziesięciohektarowe pola wymagające codziennej opieki."
A ty wyjeżdżasz z jakimiś argumentami z dupy o zachciankach.
Jak dla mnie to nawet twoje jeżdżenie do pracy jest zachcianką - powinieneś siedzieć w domu bez internetu.
W dniu wtorek, 1 września 2015 14:57:13 UTC+2 użytkownik J.F. napisał:
Przypominam że byłeś łaskaw użyć argumentu wysokich odszkodowań zasądzanych w sprawach cywilnych na poparcie tezy o wysokich składkach ubezpieczeniowych w polisach. Ja Ci mówię że związku nie ma, Ty mówisz że ta sama połamana noga jest związkiem.
W Anglii nie ma prawa o 'tresspassing'. Nie możesz zabronić (w sensie grożenia pociągnięciem do odpowiedzialności) komuś wtargnięcia na prywatny teren. Zaatakowanie intruza na terenie prywatnym ciągnie za sobą te same skutki co na publicznym. Możesz tylko bronić siebie, osoby lub mienie i to w ramach rozsądnej obrony koniecznej.
formatting link
Nie. W Europie Zachodniej w odróżnieniu od Stanów od obywatela oczekuje się myślenia. Często jest to naiwne, bo obywatel może nie znać lokalnego języka, przepisów itd, ale nikt nie lata za człowiekiem i nie mówi mu jak ma żyć.
Masz na myśli rynek odszkodowań wysądzonych w procesach cywilnych, czy rynek ubezpieczeń i odszkodowań z tutułu polis ubezpieczeniowych? Bo ja w temacie polskich zwyczajów poczuwania się ubezpieczycieli do obowiązku wypłaty odszkodowania z tytułu szkody w przypadku jej wystąpienia, to mam zdanie tak samo pozytywne jak o legalności ruskiej flagi nad Krymem :-)
Faktury nie widziałem, nie wiem co tam było.
Pełna zgoda. Wzięli tyle ile mogli. Nie, nie dziwię się. Użyłem tego przykładu żeby zilustrować jakąś tam tezę. Jakbyś nie rozkładał mojej wypowiedzi na pojedyncze linijki, na pewno znalazłbyś związek.
W dniu wtorek, 1 września 2015 17:09:18 UTC+2 użytkownik J.F. napisał:
Niekoniecznie. Nie znasz się na prawie, chcesz prowadzić firmę ubezpieczeniową, to musisz nająć prawników do pisania polis tak, żeby nie dało się ich zaskarżyć, podważyć itd. Masz koszty, musisz je pokryć z przychodów, czyli ze składek od klientów. Ale po drugiej stronie ulicy firma ubezpieczeniowa jest prowadzona przez takiego co się zna, więc on nie potrzebuje wydawać szmalu na prawników, więc może zaoferować tańsze ubezpieczenia. Wylatujesz z rynku nie dlatego że ktoś Cię pozwał, tylko dlatego że starałeś się za bardzo żeby nikt nie mógł, przez co byłeś za drogi. To nie jest bezpośredni związek, do dokładnie ten sam mechanizm konkurencji występuje bez względu na poziom zagrożenia przegraną sprawą w sądzie. W Polsce też jedne ubezpieczalnie dają radę, a drugie nie wytrzymują konkurencji, bo miały za duże koszty. Konkurencja w warunkach takich jak w Stanach powoduje że na rynku pozostają coraz lepsi fachowcy, a nie coraz drożsi. Ceny możesz podbijać jak masz dobrą reputację, reklamujesz się itd. A jak powiesz klientowi że masz dla niego wysoką cenę bo się boisz że Cię wydoi, to jak myślisz co Ci odpowie?
Niedługo będzie się można przekonać. Uwolniono ileś tam zawodów, czyli na rynku będzie większa konkurencja. Jeśli rynek reguluje te ceny w Polsce, to ta proporcja o której piszesz (1.5) jeszcze podskoczy.
OK, moja literówka. Poszukaj natomiast jak się to prawo egzekwuje. Musisz być właścicielem. Ilu ludzi w Anglii mieszka na swojej ziemi?
Wysokie, bo konkurencja mała. Duże bydlaki już dawno pozjadały małych, ceny sobie piszą jakie chcą. Jeśli KE tego nie rozpiździ (czemu niby nie możesz na stałe jeździć w Niemczech na polskim ubezpieczeniu, skoro w Berlinie możesz na monachijskim), to ja nie wiem po co oni tam siedzą.
Nie chodzi o to że bata znajdziesz w sądzie, tylko o zwykłą uczciwość. Jeśli ubezpieczalnie nie mają potrzeby być uczciwym, to porozdawajmy ludziom kałachy, po co im sądy.
Nie wiem jak chętnie. Chęci nie widziałem, dostałem tylko pismo zamykające sprawę. Spytałem tubylców, powiedzieli że to normalne.
Najśmieszniejsze w tej historii było to że ten matiz był wart może z 200 funtów. Niedługo po tym oddałem go na szrot za darmo, a kupiłem rower za 1000.
PolyTech Forum website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.