Witajcie, po powrocie ze zlotu w Pile chciałbym przedyskutować z Wami kilka propozycji dotyczących organizacji nastepnych zlotów. Nie jest moim zamiarem "wywoływanie burzy w szklance wody", nigdy tego nie robiłem więc mam nadzieje że tym razem równiez nikt tego tak nie odbierze :-) Po raz kolejny składam podziekowania na ręce Organizatorów za wspaniałe zorganizowanie zlotu i mam nadzieję że nie wezmą mi za złe kilku uwag krytycznych podyktowanych tylko i wyłącznie troską o poprawienie bezpieczeństwa na nastepnych zlotach. Dlatego bez wzgledu gdzie odbedzie się nastepny zlot , czy w Pile, czy w Oleśnicy, na Żarze czy też w jakimkolwiek innym miejscu proponuję:
1.Wspólnie uzgodnić uniwersalny regulamin latania który każdy zlotowicz (latający) otrzyma i potwierdzi podpisem zapoznanie sie z nim i akceptacje warunków w nim zawartych.
2.Zdawanie aparatur powinno być określone godzinowo z góry, np w sobotę od 10-18 obowiązuje zdawnie nadajników. Wówczas wiadomo kiedy należy odnieść nadajnik a kiedy go odebrać, w pozostałym okresie obowiązuje system "klamerkowy" - nie masz klamerki z numerem kanału nigdzie i pod żadnym pozorem nie włączasz nadajnika. Oczywiście obowiazuje to tym bardziej w okresie zdawania aparatur.
Każdy nadajnik powinin być opisany i wydany może być tylko wówczas gdy nadajnik na którym jest np. nalepka "Teos" odbiera człowiek z przypieta plakietką uczestnik zlotu na której równiez widnieje "Teos"
Organizatorzy powinni być łatwo rozpoznawalni - świetnym pomysłem w Pile były kamizelki odblaskowe, trudno był Binia przeoczyć ;-)) Wówczas ich polecenia dotyczące bezpieczeństwa lotów muszą być natychmiast wykonywane. Byłem świadkiem gdy jeden ze starych zlotowiczów wydawał drugiemu zlotowiczowi tonem bardzo kategorycznym polecenie odniesienia nadajnika. Mimo bezdyskusyjnej racji tego pierwszego, fakt że o ile wiem nie był organizatorem zlotu powoduje niepotrzebne spiecia, a nie o to chodzi. Zasada jest prosta albo ktos MA PRAWO ode mnie żądać wykonania polecenia, albo może mnie tylko grzecznie poprosić.
5 Powinien być wprowadzony absolutny zakaz latania nad publiką, z wyjatkiem modeli szybowców latajacych powyzej ???? metrów. I nie ma tu znaczenia jak duzym profesjonalistą hest pilot.
6 Przydałoby sie narysowac mapkę terenu z wyraźnie narysowanym strefami: dla publiczności, dla modelarzy, bezpieczeństwa, "stania w kupie", startu i ladowania.
Ufff, nieźle sie rozpisałem, mam nadzieję że nikogo nie uraziłem, Prosze o rzeczowa i chłodną dyskusję, jeżeli chcecie podawać przykłady to prosze bezosobowo, nie chciałbym żeby kogos poniosły nerwy.
Jak najbardziej zgadzam się z tym co przedstawił Teos. Dodatkowo moim zdaniem strefa "stania w kupie" powinna być wytyczona taśmą kilkanaście centymetrów nad ziemią z dodatkowo odzielonym miejscem gdzie można położyć nadajnik. Zgadzam się z teorią PiotraDe jednak pozostawienie nadajnika na ziemi obok innego modelarza/modelarzy którzy mają skierowane oczy w niebo jest trochę że tak powiem nierozsądne a bynajmniej ryzykowne ;)) Tym bardziej że modelarze mają tendencję do "dryfowania" po ziemi w czasie lotu :))
Teos, wyjełeś mi to z ust :) Nasze zloty przybierają spore rozmiary i dyscyplina musi być bezwzględnie zachowana. ______________ pozdrawiam Krzysztof Hilbrycht
Taka taśma jaka była użyta np na Zlocie w Pile, stosujemy taką u mnie w pracy i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się o nią wywrócić czy to idąc przodem czy tyłem.....
Ubiegłeś mnie trochę, bo i ja swoją irytację a może tylko rozczarowanie chciałem przelać tu na łamy precla...
Też przyłączam się do podziękowań. Ekipa z Chodzieży/Piły (podano alfabetycznie ;-)) tym razem nawet załatwiła dobrą pogodę. Byśmy jednak nie myśleli, że tak musi być - piątkowa, sobotnia poranna ulewa pogroziła nam palcem :-)
Mam nadzieję, że moje fotki jeszcze dziś znajdą się u mnie na stronie. Film nakręcony z Muchy mam też zamiar opublikować, ale chyba dopiero dam radę to za kilka dni uczynić.
Regulamin latania na Zarze był opublikowany. Na każdym zlocie na którym byłem jest odprawa pilotów i wychodzę z założenia, że wszyscy są poinformowani i przyjęli do wiadomości. Sam widziałeś - w niedzielę po TYM zdarzeniu, gdy koledzy zobaczyli czym grozi nieprzestrzeganie podstawowych zasad, porządek był i nikt nie potrzebował nadwyrężania strun głosowych. Myślisz, że taka pisemna deklaracja coś zmieni? I tak znajdą się tacy, co będą pisali potem na preclu na zasadzie "wolę takie imprezy gdzie lata się na luzie i każdy robi co chce...". Ja osobiście wolę latać na luzie i jest to tylko wtedy możliwe, gdy wiem, że przez głupotę nikt mi modelem w łeb nie wleci!
Popieram. Na Zarze były te godziny zdefiniowane ale jak widzieliśmy, że o 18- tej było jeszcze tyle ludzi chętnych na latanie to ze względów bezpieczeństwa okres zdawania nadajników przedłużyliśmy. Myślę, że określone powinny być ramy czasowe jako minimum i ewentualnie na bieżąco dopasowane. To także zależy od pogody. Gdy niebo zaniesie się na dobre i będzie padało, kurczowe trzymanie się ustalnego czasu nie ma oczywiście sensu.
Niestety jest to związane z większym nakładem sił i środków. Jest jedank lepsze - na Zarze był system identyfikacji. Nadajnik dostałeś tylko oddając imienny kwit depozytowy. W Niemczech często stosuje się system z numerkami. Na nadajniku jest kawałek przylepca z numerem a pilot dostaje odpowiedni numerek na blaszce (zawieszka jak do klucza).
Tak - zapoczątkowaliśmy to na Zarze, ale niestety było zbyt mało kamizelek. Biniu zrobił to profesjonalnie! Super!
Ja nawet wolę gdy i ten który ma coś do powiedzenia, robi to w sposób kulturalny i sympatyczny. Przecież jesteśmy tam wszyscy dla przyjemności.
Tak jest, i było na wszystkich zlotach na których w byłem (także i w Polsce ;- )). Tyle, że z przestrzeganiem tegoż jest podobnie jak z przestrzeganiem "stania w kupie". Dochodzi tu też jeszcze "czynnik gamoniostwa" ;-) Czyli - są tacy piloci, których modele "jeszcze a czasami znów) lecą tam gdzie chcą. jest to kwestia umiejętności opanowania modelu. Nie każdy zlotowicz ją posiada. Na następny zlot na Zarze będę prosił pilotów nie czujących się w powietrzu jeszcze zbyt pewnie o uczestnictwo tylko jako widza. Na imprezach, na których jest dużo ludzi a w szczególności widzów, dodatkowy stres związany z tremą prowadzi często do niekontrolowanych sytuacji.
I jeszcze jedno - na napradę dużych imprezach, powinna być wysoka siatka odseparowująca widzów i nie latających akurat pilotów od strefy latania. Tak jest na praktycznie wszystkich większych imprezach w europie... Ja wiem, że to nie jest łatwe, bo kto ma taką siatkę kupić, zainstalować. Tu mamy kluby które same to ze składek finansują, niemniej jednak czasami może zapobiec najgorszemu.
Myślę, że wyznaczony przez organizatora kierownik lotów, stale mający na oku pole wzlotów wystarczy. Ale jednak nawet na Zarze w tym roku brakło nam doświadczonych kolegów, którzy byli by w stanie zmieniając się np. co godzina tego w sposób dyskretny i skuteczny dopilnować. Mieliśmy natomiast "wyrobionego pyskacza", który skutecznie za pomocą nagłośnienia starał się nad tym panować i dzięki mu za to.
Wszystko to jest dobre - można za każdym potencjalnym mordercą postawić policjanta i nie było by morderstw. Ale na szczęście nie każdy ma taki potencjał i większość z nas nikogo jeszcze nie zamordowała. Mamy poprostu to we krwi i jak nam ktoś na odcisk nadepnie to i tak zachowujemy się przyzwoicie. Tak samo musi być na lotnisku. Znamy zasady zachowania się tam i powinniśmy je już nawet podświadomie, bez nadzoru zachowywać. Powiem więcej - samemu jako pilot zwracać kolegom uwagę. I to we własnym interesie. Gdy ktoś nie akceptuje podstawowych zasad bezpieczeństwa, nie ma na zlotach niczego do szukania. Niech naprawdę lepiej lata na łączce za stodołą (biedne krowy).
Jak ja miałem startować na holu i ktoś stał 50 m przede mną z boku, to tak długo zapraszałem go do naszej grupy (my musieliśmy tam stać skąd startował zestaw holujący) aż do nas dołączył. Poprostu nie odważył bym się na start gdy holówka i szybowiec były by od nas oddalone o 50 m, a od kolegi stojącego na krawędzi pasa o 5 m. Wiem czym to grozi i to nie tylko modelowi, ale i człowiekowi.
W niedzielę, znowu na szczęście głupota (bo jak to inaczej nazwać) skończyła się szczęśliwie. Ale na ile szczęścia możemy jeszcze liczyć?
No ja potrafiłem wymogami bezpieczeństwa po Zarze urazić widza. Nawet nie uczestnika ;-) Ale takich będę zawsze urażał, bo jeżeli będę w jakikolwiek sposób zaangażowany w sprawy organizacyjne, to bezwzględnie będę dbał o możliwie największe bezpieczeństwo nas wszystkich - zarówno pilotów jak i osób postronnych. Gdy z kolei był bym uczestnikiem imprezy gdzie nie są zachowane taki podstawowe zasady bezpieczeństwa, to rezygnuję i lepiej jadę do domu ostrzegając jeszcze innych.
Mam również nadzieję, że cytowane przykłady zrozumiane zostaną jako wkład w bezpieczeństwo a nie jako pyskówkę. Trudno mi na chłodno dyskutować, kiedy od conajmniej 3 lat walczy się z wiatrakami. Może powinniśmy rygorystyczniej podchodzić do sprawy i faktycznie kolegów niestosujących się do tychże podstawowych zasad, odrazu zdecydowanie wykluczać z latania? Słyszałem nawet głosy o konieczności utworzenia "czarnej listy" i nie wpuszczania aż takich "indywidualistów" na zloty. Myślę, że to przesada, ale świadczy o tym że większość z nas nie chce tolerować chaosu na lotnisku.
Na koniec, apeluję do zdrowego rozsądku i rozwagi wszystkich pilotów i to wszędzie, nie tylko na zlotach. Liczę, że te nasze mozolne nauki nie pójdą w las. Chyba nie zawsze polak musi być mądry po szkodzie.
Tu nie o sensację, a o kwestię bezpieczeństwa chodzi. Na tym konkretnym przypadku widać poprostu jeden z powodów, dla którego piloci muszą stać w zwartej grupie. Kolega stojący ok. 50m od grupy pilotów, stracił panowanie nad modelem z napędem spalinowym (być może i też dlatego, że bliskość innych nadajników "zatkała" mu odbiór) i wleciał w tą grupę. Skończyło się drobnymi stratami finansowymi i kilkoma siniakmi. Na szczęście - tym razem tylko tym...
W Twoim liście datowanym 16 sierpnia 2004 (20:13:56) można przeczytać:
Zgadza się, ale to nie znaczy że wszyscy go znają. jest też opublikowany regulamin lotniska Falenty i mysle że bazując na tych regulaminach oraz na naszej dyskusji można by stworzyć jeden uniwersalny regulamin.
Eeeee, nie przesadzajmy. Sadzisz że kolega który latał nad nami motoszybowcem w czasie odprawy też został poinformowany ?
Jestem przeciwnikiem martwych przepisów i jezeli bym uważał że to niczego nie zmieni to bym tego nie proponował. Na pismie powinien być równiez ramowy plan imprezy i obowiązkowo godzina i miejsce odprawy pilotów. <ciach>
Oczywiscie
Nie wymaga żadnego nakładu. Plakietki i tak każdy zlotowicz miał, a nalepkę na własny nadajnik można samemu zrobić przed zlotem jezeli bedzie wiadomo że taki bedzie system identyfikacji. Na zloci to tez nie problem, wystarczy tąsma samoprzylepna i pisak. <ciach>
W rzeczywistości generalnie są trzy podstawowe problemy. Stanie w kupie, strefa zakazu wykonywania lotów i kontrola częstotliwości. Rozwiązanie tych dwóch pierwszych musi generalnie bazować na świadomości i samodyscyplinie pilotów. Skuteczna kontrola częstotliwości spoczywa tylko na organizatorach.
Taki "uniwersalny regulamin" naturalnie można stworzyć.
Myślę, że był poinformowany i niestety tą informację zlekceważył tak jak i robiło to wielu innych kolegów...
Przed Zarem zastanawialismy sie nad takim samym pomysłem. Jednak ze wzgledu na rzeczywiście międzynarodowy zasięg imprezy zadecydowałem o niepodpisywaniu faktu, że pilot zapoznał się z regulaminem. I to tylko dlatego, bo głupio mi było przed zagranicznymi kolegami. Wynikało by z tego że tylko w Polsce aż takie środki są konieczne. Wszędzie na świecie jest to tak samo przez się zrozumiałe jak to, że nie siusia się na ławkę w tramwaju! I jeszcze teraz mam nadzieję, że taka np. dyskusja doprowadzi do większego zrozumienia problemu przez uczestników zlotów czy nawet pilotów latających w towarzystwie na łączce czy zboczu.
Ten kolega w Pile, też wiedział o nakazie stzania w grupie, ale w fałszywym przekonaniu by nie przeszkadzać innym lub by inni mu nie przeszkadzali (nie pamiętam) oddalił się od grupy. Czyli poprostu chciał "lepiej".
Jak chodzi o nadajniki to należy zachować takie zasady.
- nadajniki muszą być przechowywane w odpowiednich warunkach (nie na słońcu czy deszczu lub w kurzu) Wystarczy pawilon/namiot/samochód dostawczy (jak w Pile)
- musi być zapewnione, że nie zostanie wydany nadajnik gdy kanał na którym on pracuje jest zajęty (klamerki)
- jako że nadajniki często mają wysoką wartość materialną, musi być zapewnione że zostanie on wydany tylko jego właścicelowi
- nadajniki należy oddawać natychmiast po locie i należy uniknąć konieczności dłuższego zatrzymywania nadajnika w celu dokonania czynności regulacyjnych w modelu
No i jeszcze Twój pomysł o wcześniejszym ogłoszeniu o miejscu i czasie obowiązkowych dla pilotów odpraw oraz określającym godziny zdawania nadajników trzeba zrealizować. No i może jak pisałem, wypadki rażącej niesubordynacji poprostu likwidować np. wydając zakaz dalszego latania.
Pozwolcie, ze dorzuce moje 3 grosze do Waszej niezwykle ciekawej i pozytecznej dyskusji.
1) Podpisanie przez uczestnika faktu zaakceptowania regulaminu jest dla niego bardziej zobowiazujace.
2) zasady powinny byc bardzo prosto i jasno sformulowane i w miare moizliwosci tak malo restrykcyjne jak to tylko mozliwe, ale powinno obowiazywac ZERO TOLERANCJI dla ich nieprzestrzegania. Oznacza to w praktyce uprzejme zwrocenie uwagi a w wypadku dalszego nieprzestrzegania NATYCHMIASTOWE usuniecie ze zlotu i wpisanie na czarna liste ludzi, ktorych nie chcemy miec wokol siebie. Wiem ze to brzmi bardzo ostro, ale musimy sobie odpowiedziec na pytanie, czy mamy byc ofiarami czyjegos, innego od naszego, nastawienia do zycia, czy tez miec jaja, aby ksztaltowac nasze otoczenie.
Nawiazujac do "stania w grupie": Jak wyglada ladowanie w takim przypadku ? Bo rozumiem, ze pilot nie powinien wychodzic z grupy a ladowanie "pod nogi" calej grupy moze byc troche nieciekawe... ;o)))))))) Ja do tej pory zawsze ladowalem "pod nogi" (bylo wygodniej ladowac jak model lecial prosto na mnie), ale chec uczestnictwa w wiekszej grupie bedzie okupiona zmiana moich przyzwyczajen :o)))))
Zdecydowanie lądowanie powinno odbywać sie nie "pod nogi" ale na pasie startowym. Pod nogi można potem kołować i wszystko będzie ok.
Wyobraź sobie sytuację że lądujesz "pod nogi" ale z niewiadomych przyczyn (wiatr, radio etc) nie możesz przyziemić dokładnie tam gdzie chciałeś i w tym momencie wbijasz sie w grupę pilotów.
"stanie w kupie" nie znaczy, że jeden drugiemu depcze po piętach. Tu chodzi o jedną grupę luźno stojących pilotów, czy innymi słowami by nie było w okolicy "indywidualistów" stojących 20 czy więcej metrów dalej. Do startu czy lądowania podchodzimy sobie te 3 - 5 m w stronę pasa, najlepiej informując o tym stojących obok kolegów. W Pile staliśmy na krawędzi betonu i wystrzyżonej (w tym roku idealnie!!!), tak że ci którzy woleli lądoać na betonie i ci co nad beton przedkładają trawę nie musieli się na niebezpieczną odległość oddalać od grupy.
Co do lądowania "pod nogi". Jest to zabawa z modelikami, ale jak masz już 3 m. silnikówkę czy 5 m szybowiec nie jest to zupełnie możliwe. Dlatego też polecam nabieranie prawidłowych nawyków (od małego ;-)) i lądowanie nie "na siebie" tylko koło siebie, możliwie w osi pasa. Czym precyzyjniej potrafisz wtedy wylądować, tym lepiej.
Zgadzam sie w calej rozciaglosci :o) Metrowa Aeronka czy 60cm deproniczakiem to moge sobie kolo nogi ladowac (chociaz juz pare razy przed Aeronka uciekalem ;o)))))) Ostatnio oblatywalem mojego motoszybowca 2.4m ..... tu juz sie nie da ladowac pod nogi :o)))))))))))) W takim razie zmieniam przyzwyczajenia :o)
Ciekawilo mnie jak to wygladalo w Pile (nie dalem rady dojechac :o((( ) Zdaje sobie sprawe ze nie da sie calkowicie w "kupie" stac bo sobie piloci antenami oczy powydlubywali (albo szermierke by uprawiali ;o)
I jeszcze jedno mnie zastanawia: po ladowaniu musze isc po model, wiec:
a) zostawiam aparature (raczej na jakims malym stoliczku, bo liczyc na to ze nie rozdepcza lezacej na ziemi?)
b) chowam antene do 1 segmentu (teoretyczny zasieg ~50m) i ide z aparatura po model
A na stoliczku poduszeczka i parasolik by słoneczko nie nagrzało ;-))) Nie - takich luksusów nigdzie jeszcze nie widziałem. :-))
Masz kilka możliwości:
Gdy model wyposażony jest w odbiornik PCM, to można spokojnie wyłączyć nadajnik i z wyłączonym iść po model
Gdy nie masz PCM, a model wylądował daleko, tak daleko, że przy schowanej antenie serwa mogły by trzepać (są przecież inne nadjniki w pobliżu) - w tedy najlepiej nadajnik z wysuniętą anteną (może nawet tylko do połowy) można położyć kilka metrów od grupy tak (lub w takim miejscu) by nik na nie go nie wszedł. I iść po model.
Gdy model wylądował niedaleko (powiedzmy kilkanaście metrów) można antenę wsunąć całkiem i iść po model z nadajnikiem.
Wszystko to, to tylko przykłady. Poprostu zanim pójdziesz po model, możesz się spokojnie rozejrzeć i ocenić sytuację. Jak jest mało modeli w powietrzu i wszystkie wysoko, to nie problemu. Najistotniejsze jest, by koledzy byli poinformowani o modelu leżącym na pasie (może ktoś musi akurat lądować) i o tym, że na pas zaraz ktoś wejdzie. No i by nie było sytuacji, że Ty, idąc po model jesteś ze swoim nadajnikem bliżej modelu niż jego pilot.
Na większych imprezach powinien być kierownik lotów, wspomagający pilota który akurat wylądoawł. Może iść po model, lub potrzymać nadajnik.
Tak jakos przyzwyczailem sie, ze zawsze glosno daje znak ze: A/ startuje - bo przy starcie model ma ograniczona sterownosc i lepiej go unikac - bo ktos wlasnie moze chciec ladowac - bo dobrze by bylo zeby sie nikt nie zdziwil widzac nagle niezidentyfikowany obiekt latajacy B/ laduje - bo przy ladowaniu mam ograniczona sterownosc - bo ktos moze akurat byc na pasie albo chciec wlasnie na niego wejsc - bo ktos z aparatem chce zrobic efektowne zdjecie ;-)
C/ ide po model - bo ktos moze chciec ladowac - bo ktos moze chciec startowac - bo ktos moze chciec wykonac " przelot na niskiej wysokosci" nad pasem lub inne efektowne akrobacje - bo niespodziewany widok kogos w nispodziewanym miejscu bardzo potrafi rozproszyc i doprowadzic do katastrofy
PolyTech Forum website is not affiliated with any of the manufacturers or service providers discussed here.
All logos and trade names are the property of their respective owners.